Nie chciałabyś mieć córki – Mogę być twoją córką, jeśli tego chcesz. Dziewczynka sama weszła do naszej rodziny
Gdy spotkała małą dziewczynkę na osiedlu, nie spodziewała się, że jej życie zmieni się na zawsze. Te niewinne słowa: „Mogę być twoją córką, jeśli tego chcesz” brzmiały uroczo, ale coś zaczęło niepokoić bohaterkę…
Nagle cała rodzina została wciągnięta w dziwną grę. Kiedy dziewczynka pojawiała się coraz częściej, relacje między domownikami zaczęły się sypać. Tajemnica, która wyszła na jaw na końcu, zaskoczyła wszystkich…
Niezwykła propozycja
Był ciepły, letni wieczór, kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłam. Szłam z zakupami, a ona siedziała na huśtawce w osiedlowym parku. Delikatny uśmiech błąkał się na jej ustach, a długie jasne włosy falowały na wietrze. Wydawała się taka samotna. Jakby czekała na kogoś, kto nigdy nie miał nadejść. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Nie odwróciła wzroku, a ja nie mogłam oderwać oczu. Czułam, że coś w tej dziewczynce mnie przyciąga, choć nie potrafiłam tego wytłumaczyć.
Podchodząc bliżej, usłyszałam jej cichy głos: „Nie chciałabyś mieć córki? Mogę być twoją córką, jeśli tego chcesz.” Zatrzymałam się, zaskoczona tą propozycją. Nie miałam dzieci, chociaż z mężem od lat próbowaliśmy bezskutecznie. Jej słowa wywołały w moim sercu ból, ale też coś w rodzaju fascynacji.
- Skąd taki pomysł? — zapytałam, starając się zachować lekki ton.
- Bo wygląda pani na kogoś, kto potrzebuje dziecka — odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie, jakby mówiła coś zupełnie naturalnego.
Dziewczynka pojawia się ponownie
Minęły dwa dni. Nie mogłam przestać myśleć o tej dziewczynce, o jej słowach. Nie wiedziałam, czy to jej samotność mnie tak uderzyła, czy może fakt, że poruszyła najgłębsze pragnienia mojego serca. Kiedy w sobotę wyszłam na zakupy, znów ją spotkałam. Tym razem nie siedziała na huśtawce, ale na krawężniku, rysując kredą na chodniku.
- Cześć! — odezwała się wesoło. — Pamiętasz mnie?
- Oczywiście, że pamiętałam. Jak mogłabym zapomnieć? A co robisz tutaj? — zapytałam.
- Czekam — odpowiedziała tajemniczo.
- Na kogo?
- Na ciebie.
Zadrżałam, choć nie wiedziałam, dlaczego. Coś w jej zachowaniu zaczęło mnie niepokoić. Zamiast jednak odejść, podeszłam bliżej. Dziewczynka wyglądała niewinnie, ale jednocześnie skrywała coś, czego nie potrafiłam nazwać.
- Jak masz na imię? — zapytałam.
- Kasia. A pani?
Powiedziałam jej swoje imię, a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Zaczęła opowiadać o swoich rysunkach, o tym, jak lubi się bawić na podwórku, jak czasem siedzi sama, bo jej mama jest ciągle zajęta. Powiedziała, że chciałaby, żeby ktoś z nią rozmawiał, a ja poczułam się dziwnie zobowiązana.
„Moja mama nie ma dla mnie czasu”
Kiedy spotkałam Kasię po raz trzeci, zaprosiłam ją do domu. Może to był błąd, ale wtedy wydawało mi się, że przecież tylko chcę jej pomóc. Była taka słodka, taka niewinna. Wpuściłam ją do środka, a ona od razu poczuła się jak u siebie.
- Masz tu naprawdę ładnie — powiedziała, rozglądając się z zachwytem. — Chciałabym mieć taki dom.
- A twój dom jest inny? — zapytałam.
- Jest smutny — odpowiedziała, marszcząc czoło. — Mama rzadko bywa w domu, a jak już jest, to tylko krzyczy. Tata… Tata odszedł dawno temu.
Słuchając jej, moje serce pękało. Zaczęłam się zastanawiać, co mogę zrobić, by jej pomóc. Dziewczynka była samotna, potrzebowała ciepła, którego nikt jej nie dawał. Byłam pewna, że mogę jej to ofiarować.
Kłótnie i tajemnice
Z czasem Kasia zaczęła odwiedzać nas coraz częściej. Mój mąż nie był z tego powodu zadowolony. Nieraz dochodziło między nami do kłótni. „Przestań ją zapraszać!” — mówił zniecierpliwiony. „To nie jest twoje dziecko, nie możesz jej adoptować tylko dlatego, że się jej żal zrobiło!”.
Ale ja nie potrafiłam jej odmówić. Stała się częścią naszego życia, a ja nie umiałam wyobrazić sobie dnia bez jej obecności. Coś mnie do niej ciągnęło, jak magnes. Czułam, że jej obecność ma jakieś głębsze znaczenie, choć nie potrafiłam tego wyjaśnić. Mąż jednak się oddalał. Im bardziej zbliżałam się do Kasi, tym więcej problemów pojawiało się w naszym związku.
Pewnego dnia, gdy wróciłam z pracy, zastałam męża pakującego swoje rzeczy. Powiedział, że ma dość, że nie chce żyć w domu, który stał się „przedszkolem dla obcych dzieci”. Byłam w szoku, nie spodziewałam się takiej reakcji. Byliśmy razem tyle lat, a teraz wszystko zaczęło się sypać z powodu jednej małej dziewczynki.
Prawda wychodzi na jaw
Kasia zaczęła pojawiać się coraz częściej, a ja coraz mniej wiedziałam, kim naprawdę jest. Pewnego dnia, kiedy siedzieliśmy w salonie, spojrzała na mnie poważnym wzrokiem i powiedziała:
- Wiesz, mogłam cię poznać wcześniej, ale mama mi nie pozwalała.
- Co masz na myśli? — zapytałam, czując, że nadchodzi coś ważnego.
- Mama mówiła, że cię nie polubi, bo kiedyś już cię spotkała i że wtedy jej coś zabrałaś.
Poczułam, jak moje serce bije szybciej. Kto była jej mama? O co chodziło z tym „zabraniem czegoś”? Zaczęłam dopytywać, ale Kasia mówiła coraz mniej, jakby coś ją powstrzymywało. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam kobietę, której twarzy nigdy nie zapomnę. To była Anna, moja dawna przyjaciółka, z którą pokłóciłam się lata temu o… mężczyznę. Nigdy nie wiedziałam, że po naszym rozstaniu urodziła córkę. A teraz ta córka, Kasia, trafiła do mojego domu, nieświadoma naszej przeszłości.
- Kasia to moja córka — powiedziała Anna, patrząc mi prosto w oczy. — Teraz rozumiesz, dlaczego tak ją do ciebie ciągnęło?
Stałam tam, nie mogąc uwierzyć w to, co się wydarzyło. Los splótł nasze życie w sposób, którego nikt by się nie spodziewał.